Ostatni zrzut na Gebel Ragab

Minęły tygodnie, podczas których dokonał się ważny przełom w naszych pracach. Świeżo za nami ostatni lot kamieni z „dżebla Ragaba”. Jednocześnie zaczęliśmy sprzątać nieco zakurzoną po dwóch i pół roku „zrzutów” świątynię Totmesa III, koncentrując się zwłaszcza na zachowanej w niektórych miejscach oryginalnej posadzce i naturalnym skalnym podłożu u podnóża skały. Wznowiliśmy również oczyszczanie zachodniego stoku, ale tym razem wzdłuż ułożonej na nim dolnej części instalacji. Część stoku położonego bardziej na północ załatwiliśmy bowiem w poprzednim sezonie. Przez ostatnie cztery dni stopniowo zdemontowaliśmy wszystkie elementy konstrukcyjne górnej instalacji z wyjątkiem zagrody. Znikły czarne „kubły”, U-kształtne rynny oraz opadły łańcuchy. Obecnie na Gebel Ragab pozostają już tylko stalowe kotwy.


Ale zacznijmy od początku. W połowie miesiąca przylecieli z Polski, aby dołączyć do naszej ekipy dwaj stali członkowie Misji Skalnej, których zaanonsowaliśmy w poprzednim wpisie – inż. Waldemar Kubiczek z firmy Rotomatic, współtwórca instalacji, wraz z p. Dariuszem Flajszerem, od trzech sezonów sponsorem strategicznym polskich prac na Gebel Ragab. Zgodnie z ustaleniami omówionymi jeszcze przed rozpoczęciem tegorocznego sezonu wyjechaliśmy po nich do Kairu, pozostawiając stanowisko archeologiczne pod osobistym kierownictwem prof. Andrzeja Niwińskiego. Z Kairu udaliśmy się do Aleksandrii, gdzie spędziliśmy trzy noce. Plan studyjny obejmował zwiedzanie m.in. znanego z polskich wykopalisk Kom el-Dikka, starożytnego Rhakotis z „Kolumną Pompejusza”, katakumb z okresu rzymskiego oraz fortu sułtana Kajtbeja położonego w miejscu legendarnej latarni z Faros. Następnie wróciliśmy, znów przez Kair, do Luksoru. Okazało się, że minęliśmy się z naszymi przyjaciółmi Moniką i Filipem, parą filmowców z Polski, którzy również przylecieli w tych dniach do Egiptu, aby kontynuować pracę nad dokumentem o polskich archeologach.


Tymczasem na stanowisku archeologicznym w Deir el-Bahari egipska drużyna pod kierunkiem rajsa Ragaba i trzymającego tempo Hassuny nieustannie dzień po dniu wgryzała się w południowy „redim”, którego znów wyraźnie ubyło po naszym powrocie. Nadszedł jednak moment, w którym musieliśmy powiedzieć: dość! Zbliżyliśmy się do końca sezonu i zabrakło nam czasu na usunięcie wszystkiego. Jakkolwiek byśmy nie szacowali, potrzebowalibyśmy na to kolejnego sezonu, którego raczej już nie będzie. Pewna część kamieni i „trapu” musi zatem pozostać na Gebel Ragab. Postaraliśmy się przynajmniej o to, żeby rozprowadzić je na podłożu skały w taki sposób, żeby nie tworzyły już wystającego i widocznego z daleka muru, ale by równomiernie przykryły stok niczym naturalna warstwa zwietrzonego dżebla. To wszystko, co zostaje na skale, nie będzie dla nikogo stanowić niebezpieczeństwa. Definitywnie pożegnaliśmy się z pracą na górze.







Skupiliśmy się na położonym niżej stoku, na miejscu rozmontowywanej dolnej części instalacji. Podczas „zrzutów” wyskoczyła z rynny spora ilość kamieni, które zaległy po jej bokach na całej długości stoku. W ciągu obecnego sezonu mieliśmy bowiem kilka razy kłopot z pierwszym „kubłem”, który co pewien czas „przeciekał”. Relacjonowaliśmy już tę sytuację. Z otworu wybitego w blasze wydostawała się kaskada „trapu”, który po dwóch miesiącach zebrał się na dole w wielką kupę rumoszu. Postanowiliśmy przeznaczyć na posprzątanie tego bałaganu ostatni tydzień pracy. Co więcej, wystąpiliśmy z propozycją do Misji Totmesa III, że wyczyścimy z kurzu zachodnią część świątyni, a niektóre bloki stropowe leżące na fragmentach zachowanej posadzki świątynnej oraz potłuczone przed tysiącleciami granity przeniesiemy w inne miejsce. Akcja sprzątania świątyni miała związek również z zaplanowaną na 28 listopada a potwierdzoną przez Kair wizytą egipskiego ministra starożytności. Niestety, pechowo w tym dniu odbywała się w Luksorze konferencja na temat rewelacji w grobowcu Tutanchamona w Dolinie Królów i wskutek tego obciążony wizytami minister nie zdążył do nas dotrzeć. Czekaliśmy na niego do ostatniej chwili, ale cóż...




Najważniejsza konkluzja, która na dzisiaj jest w pewnym sensie podsumowaniem całego sezonu, jest taka: w pierwszych dniach ostatniego miesiąca 2015 roku z całą pewnością możemy stwierdzić, że na terenie całego Gebel Ragab nie ma grobowca Amenhotepa I/Herhora. Obecne hipotezy prof. Andrzeja Niwińskiego kierują nas gdzie indziej. Jednak już teraz można powiedzieć, że pierwszy cel naszej misji – powszechnie uważany za niemożliwy do zrealizowania – polegający na zabezpieczeniu świątyń Hatszepsut i Totmesa III przed kataklizmem w wypadku wielkiej ulewy, jaka zdarza się w Tebach Zachodnich co kilkadziesiąt lat i która może strącić ze skały setki ton głazów, bądź w wypadku ewentualnego trzęsienia ziemi, czego nigdy wykluczyć nie można, zakończył się sukcesem. Usunęliśmy z niebezpiecznego obszaru ponad 3000 ton materiału skalnego, który już nigdy nie zagrozi świątyniom, pracującym na ich terenie naukowcom i zwiedzającym je turystom.

Komentarze

Prześlij komentarz