Piekło 46

Przymusowa „aklimatyzacja” naszej misji, która zaczęła się w sobotę (w piątek dopiero dotarliśmy do Luksoru), trwała aż do poniedziałku. W tym czasie każdy z członków ekipy organizował sobie czas indywidualnie. Jeszcze w niedzielę dotarły do nas niepokojące wieści, że ze względu na wypadające w najbliższy czwartek muzułmańskie Święto Ofiarowania nie będziemy mogli pojawić się na stanowisku archeologicznym aż do końca tygodnia. Na szczęście od wtorku udało nam się uzyskać zgodę na rozpoczęcie pracy, ale miała ona potrwać dwa dni, czyli tylko do przerwy świątecznej. Oczywiście potem możemy działać w Deir el-Bahari już bez żadnych limitów. Tak więc oficjalnie w dniu 22 września, z pełnym poparciem egipskiej służby starożytności i z życzeniami powodzenia przekazanymi nam osobiście przez samego ministra, który zresztą zapowiedział wizytę na naszym stanowisku, rozpoczęliśmy kolejny sezon badań.




Pierwszego dnia pracy opuściliśmy kwaterę o godz. 5.30 rano. Przed domem już czekał nasz kierowca Ali, z którym pojechaliśmy po rajsa Ragaba i kilku robotników. Z wszystkimi przywitaliśmy się bardzo serdecznie. Około godz. 6 byliśmy już przed świątynią Hatszpesut w Deir el-Bahari. Kontrola policyjna zajęła nam trochę czasu, ale mniej więcej już po kwadransie wkraczaliśmy na świątynne tarasy. W planach dnia mieliśmy wizytę szajcha, tj. muzułmańskiego duchownego z pobliskiego meczetu, który tradycyjnie inauguruje sezon Misji Skalnej modlitwą w intencji naszego bezpieczeństwa. Niestety okazało się, że policja… nie wpuściła szajcha na nasz teren. W takim razie umówiliśmy się, że przełożymy ceremonię na okres poświąteczny.




Rozpoczęliśmy pracę z dziewięcioma egipskimi robotnikami pod kierownictwem rajsa Ragaba. Naszym głównym celem przewidzianym na dwa dni pracy było dokończenie montażu instalacji do zrzucania kamieni z Gebel Ragab. W poprzednim sezonie, który zakończył się w marcu bieżącego roku, przymocowaliśmy za pomocą kotew do skalnej ściany pionową część zsypu złożoną z czarnych „kubłów” oraz leżącą tuż pod nią na w miarę łagodnym, opadającym pod kątem ok. 35 stopni, stoku żelazną rynnę o długości kilku metrów. Teraz należało przedłużyć tę rynnę tymi elementami z instalacji, które pozostały jeszcze do naszej dyspozycji, czekając przez kilka miesięcy na poziomie świątyni Totmesa III. Wyliczyliśmy, że musimy zamontować ok. 15 „kubłów”, aby koniec instalacji sięgnął do miejsca, gdzie przygotujemy solidną zagrodę, która będzie gromadzić przetransportowane do niej kamienie.




Operacja łączenia elementów rynny, podobnie jak robiliśmy to w 2013 roku, nie wydawała się zbyt skomplikowana, a jednak praca na stoku okazała się piekielnie trudna. Wszystko z powodu niesamowicie wysokich temperatur powietrza i bezlitosnego słońca siekącego nas bez przerwy promieniami jak ostrymi biczami. Już po godz. 8 rano zanotowaliśmy ok. 35 stopni Celsjusza. W miarę upływu godzin temperatura rosła, aż w samo południe osiągnęła... 46 stopni... w cieniu! Pomiary wykonywaliśmy w naszym „biurze polowym” na poziomie świątyni Totmesa III. Jakie ekstrema panowały na stoku Gebel Ragab, nie mamy pojęcia, ponieważ w termometrze... zabrakło skali. Jeżeli w poprzednich sezonach jesiennych, kiedy rozpoczynaliśmy działania terenowe zazwyczaj w drugiej połowie października, narzekaliśmy na gorąco, to ze wstydem musimy przyznać, że wtedy to było nic w porównaniu z tym, co jest teraz. Z powodu nadzwyczaj ciężkich warunków klimatycznych zdecydowaliśmy pracować tylko do godz. 13. W połowie dnia pracy zarządziliśmy jeszcze półgodzinną przerwę. Dłużej na stoku nie da się wytrzymać. Wszystkie metalowe narzędzia, jak i obite blachą elementy zsypu parzą, gdy się ich dotknie. W każdej chwili może paść również kosztowna elektronika. Z niedowierzaniem patrzyliśmy, jak dzielny Hassuna bierze na plecy kawał 35-kilogramowej rynny i przenosi go na górę. To tak jakby niósł olbrzymie i podłączone do prądu żelazko…


Drugiego dnia dokończyliśmy montaż zsypu i przeprowadziliśmy kilka próbnych zrzutów materiału kamiennego z południowej części Gebel Ragab. Eksperyment wykazał, że górna część instalacji działa bez problemów, ale nabierające ogromnej prędkości kamienie po wydostaniu się z pionowego zsypu nie zsuwają się w stalowej rynnie, ale odbijają się od niej, wypadając na boki. Część zrzutu, która jednak trafia do celu, blokuje się gdzieś dalej w „kubłach” i powstaje zator. Uradziliśmy wraz z rajsem Ragabem, że obniżymy dolną część rynny i „kubłów” o pięć stopni, aby kamienie łatwiej się ześlizgiwały. W tym celu będziemy musieli usunąć ze stoku sporo „trapu” i częściowo rozebrać murek chroniący od dziesięcioleci skraj świątyni Totmesa III przed staczającymi się ze stoku w sposób naturalny kamieniami. Zadanie wykonamy po Święcie Ofiarowania.

Komentarze

Prześlij komentarz