Goście, goście...

Definitywnie pożegnaliśmy się z „zimnem”. Na Gebel Ragab zawitała już wyraźnie egipska wiosna. Teraz z każdym dniem będzie coraz goręcej. Zwłaszcza na górze, gdzie trzeba doliczyć często nawet 10 stopni Celsjusza więcej niż na dole. Pogoda utrudnia nam pracę, lecz nie umożliwia jej. Znamy ją przecież z wielu poprzednich sezonów. Ostatecznie, cóż to dla nas ten piekielny upał!


Jesteśmy przyzwyczajeni do najcięższych warunków, co bardzo różni nas od innych misji działających w Egipcie: wszechobecny i szczypiący pył wapienny wciskający się w każdy zakamarek ciała i w elektronikę sprzętu, latające wokół niczym jaskółki bardzo ostre kamienie, przez cały czas przeraźliwie jasne słońce, które swoimi promieniami niemal wgniata nas w skałę... z której – jakby było tego mało – w każdej chwili możemy spaść w przepaść... I to wszystko podczas prawie 10-godzinnego dnia pracy – siedem dni w tygodniu – bez przerwy.


Kontynuowaliśmy dzisiaj pracę z poprzedniego dnia. Waldek z Grześkiem przy pomocy kilku egipskich chłopaków dalej montowali instalację techniczną na Gebel Ragab, a ekipa „kamieniarzy” usuwała zawartość z wypełnionej po brzegi zagrody. To dość rutynowa praca: nabieranie zgromadzonego „trapu” do gumowych koszyków, z koszyków na taczki, a potem transport ładunku przez świątynię Totmesa III i wysypanie go do rynny dolnej, skąd zjedzie bezpośrednio na pakę ciężarówki. Podczas południowej przerwy w pracy Halszka udzieliła nam krótkiego, acz pasjonującego wykładu z osteologii.


A jednak wzbudzamy ogromną ciekawość. Od kilku dni ciągle mamy jakichś gości. Wczoraj przed południem zawitała do nas liczna grupa przedstawicieli holenderskiej fundacji zajmującej się historią egiptologii (The t3.wy Foundation for Historical Research in Egyptology), a dzisiaj gościliśmy przemiłego pana Leluxa, który przyjechał specjalnie do nas aż z Francji. Naszemu zagranicznemu sympatykowi towarzyszyła kilkuletnia córka. To już drugie dziecko, które w historii Misji Skalnej dzielnie wdrapało się na Gebel Ragab, oczywiście pod czujnym nadzorem swojego ojca i prof. Niwińskiego.

Komentarze