Czas na szykany

Cały poprzedni dzień upłynął nam na łataniu „przecieku”, który pojawił się na wysokości pierwszych czarnych kubłów. W tym miejscu stalowa rynna wchodzi do środka tych kubłów na długość trzech metrów. Tam skręca do dołu pod dużym kątem, przekierowując spadające kamienie do zagrody przygotowanej na terenie świątyni Totmesa III. Ważną rolę spełnia poprzecznie ustawiona solidna blacha, od której odbijają się kamienie. Jej mocowania muszą być nadzwyczaj wytrzymałe. Jeśli „transfer” odłupków z rynny do kubłów odbywa się prawidłowo, a odbojnica wytrzymuje wszystkie uderzenia, nic im dalej już nie przeszkadza w dotarciu do celu. Wszelkie poważniejsze uszkodzenia zsypu wiążą się właśnie z obluzowywaniem się tej blachy.


Uporawszy się z beczkami składającymi się na górną część instalacji i naprawą „przecieku”, postanowiliśmy spowolnić kamienie, aby nie uderzały w zsyp z tak ogromną siłą. W tym celu dzisiaj rozpoczęliśmy montaż tzw. szykany, czyli drewnianej zapory, która będzie trochę hamowała kamienie na kilkanaście metrów przed końcem stalowej rynny, zanim dotrą one do pierwszego kubła. Przygotowanie zapory wziął na siebie Wojtek.




Posłużyliśmy się kilkoma belkami, przez które Wojtek przewiercił otwory, a następnie umocował je na jednym żelaznym pręcie. Szykana została przymocowana do rynny w taki sposób, że oba końce pręta przeszły przez boczne uchwyty, a belki znalazły się między nimi. Teraz staczające się po rynnie „pociski” będą musiały uderzyć najpierw w belkę i podnieść ją do góry, aby otworzyć sobie dalszą drogę do zsypu. Oczywiście wytracą przy tym dużo ze swojej prędkości. Po przejściu każdego kamienia zapora powróci do stanu wyjściowego. Rozwiązanie ma jeszcze jeden atut: podczas konserwacji zsypu żadna skalna drobnica nie spadnie przypadkowo na nasze głowy.


Dodatkowym elementem zabezpieczającym rynnę ma być stalowa siatka przykrywająca ją od góry. Świeżo wyremontowana i dobrze wyposażona w nowe „pakiety bezpieczeństwa” instalacja nie powinna sprawiać nam już więcej problemów.

Komentarze